Zapraszamy do Trójki w Nowym Świecie – czyli które radio górą?
Co prawda, ten blog jest raczej poświęcony kwestiom geopolityki, geografii politycznej lub prognostyki międzynarodowej, ale tym razem robię wyjątek. No dobra, mogę „podciągnąć” temat pod rozważania nt. geopolityki radia (tak, jest taki nurt w badaniach – podjęli go dekadę temu Alasdair Pinkerton i Klaus Dodds w artykule Radio geopolitics: broadcasting, listening and the struggle for acoustic spaces, Progress in Human Geography 33(1) (2009) pp. 10–27). Ale bądźmy szczerzy – w moich przemyśleniach poniżej wiele geopolityki nie ma. Ale może kiedyś ten wątek warto rozszerzyć?
Minął miesiąc od inauguracji nowego radia – Radia Nowy Świat, które powstało jako realizacja pewnej idei stworzenia autorskiego, niezależnego radia, niebędącego żadną prostą kontynuacją tradycji radiowej Trójki (lub PR3, będę używał zamiennie obu nazw), choć niewątpliwie – biorąc choćby pod uwagę to, że w tworzenia radia zaangażowana jest inicjatywa „Ratujmy Trójkę”, że twarzami nowego radia zostali red. Magda Jethon i red. Wojciech Mann oraz że oczekiwanie znacznej części słuchaczy, czy też patronów (do których się zaliczam) było właśnie takie – trudno uciec się od wrażenia, że nie da się do końca „abstrahować od [Trójkowego] układu odniesienia”, jak mówił (prozą!) klasyk. Od samego początku (czyli od wiosny tego roku, gdy decyzja o zbiórce na cel utworzenia radia została ogłoszona) nastąpił podział wśród (wciąż aktualnych oraz byłych już) słuchaczy PR3 – na tych, którzy jasno deklarowali, że w końcu będą mogli wrócić do słuchania (swojego, ale w nowych szatach) radia, oraz na tych, którzy (na ogół milcząco) nie bardzo wiedzieli, co dalej: zostać przy Trójce, czy też przejść do Nowego Świata (RDNŚ). Pierwsze grono (już znaczące, po kolejnych zmianach personalnych w PR3, jakie zachodziły po 2015 r.) powiększyło się jeszcze bardziej po zamieszaniu związanym z listą przebojów (LP3) i zwycięskim utworem Kazika Staszewskiego „Twój ból jest większy niż mój”, będącego (wraz z towarzyszącym mu wideoklipem) jasnym głosem sprzeciwu przeciwko podwójnym standardom zastosowanych przez rządzących w stosunku do samych siebie (piszę najbardziej neutralnie, jak potrafię). To, co nastąpiło później (skala reakcji społecznej, również wśród klasy politycznej) przeszło chyba wszelkie oczekiwania.
Od tamtego czasu wiele się wydarzyło: nastąpiła zmiana na stanowisku szefa Trójki (obecnie to wieloletni dziennikarz tej stacji red. Kuba Strzyczkowski), która oznaczała zmianę ramówki (a w zasadzie jej odtworzenia wobec protestów i odejść kolejnych dziennikarzy) i stylu zarządzania stacją, wystartowało RDNŚ (10 lipca), które, po pierwszych wyzwaniach związanych m.in. z przeciążeniami serwerów spowodowanymi ogromną ilością osób chcących choć przez chwilę „sprawdzić”, jak brzmi to nowe, wyłącznie cyfrowe radio, na stałe już chyba wpisane w krajobraz medialny.
Ja – po kilkunastu dniach bycia w pierwszym obozie słuchaczy PR3 (a więc – mając „focha” na Trójkę) i próbie słuchania innych, trzyliterowych stacji komercyjnych (totalna porażka) oraz podcastów (wielki sukces – o czym za chwilę, a szerzej w osobnym poście, który kiedyś chyba napiszę), zacząłem „podsłuchiwać”, co też dzieje się na Myśliwieckiej (również dlatego, że RDNŚ miało lekkie przesunięcie czasowe związane z trwającą pandemią). Od momentu startu nowego radia słucham na przemian jednego i drugiego, przeplatając to podcastami, zwłaszcza na tematy międzynarodowe. Mam za sobą miesiąc przemyśleń własnych (opartych na własnej aktywności jako słuchacza), mam za sobą lekturę postów na blogu RDNŚ oraz wymianę myśli w serwisach społecznościowych (FB i Twitter). Poniżej garść wniosków i porównań, jakie mi się nasunęły, którymi chciałbym się podzielić.
Mój główny wniosek (z mojej subiektywnej perspektywy, jako słuchacza) jest taki, że… dobrze się stało, jak się stało (lub: nie ma tego złego…). Wiem, że odbyło się to kosztem cierpienia wielu osób, zwolnionych lub zmuszonych do odejścia (lista jest tak długa, że nawet nie chcę jej zaczynać). Wiem, że wizerunkowo Trójka straciła wiele (co widać choćby w badaniach słuchalności) i że ten trend będzie się pewnie pogłębiał, przynajmniej przez jakiś czas. Ale ja – na bazie obserwacji samego siebie – mam podstawy do tego, żeby stwierdzić, że jest mi lepiej, niż było. I to mimo tego, że właśnie przeczytałem post Pana Piotra Jedlińskiego, do niedawna Prezesa RDNŚ, protestującego przeciwko temu, jak niedawny konflikt w radiu, zakończony jego rezygnacją, został zaprezentowany w mediach. Dlaczego jest mi lepiej?
Po pierwsze, bo zamiast jednej stacji, z konieczności poddawanej presji władz publicznych, z reklamami i ograniczonym czasem antenowym, mam do wybory dwie stacje (plus podcasty), które czasem są dla siebie równorzędną konkurencją, a czasem jedna ma przewagę nad drugą. I to, że mam wybór, a czasem stoję przed koniecznością wyboru większego dobra (a nie mniejszego zła) jest dla mnie – indywidualnie – super.
Po drugie, bo każda – nawet delikatna, czy choćby potencjalna konkurencja – wymusza konieczność nieustannej autorefleksji w obu radiach na temat tego, czy to, co robimy jest dobre, czy też nie, tworzy presję na trzymanie jakości i napędza kreatywność (generowanie nowych pomysłów, przyciąganie nowych osobistości etc.). I daje szansę nowym (o tym za chwilę, osobno).
Po trzecie, bo ilość osób i audycji (w obu stacjach), które lubię i chciałbym słuchać jest taka, że w jednym bycie nie byłoby szans, żeby wszystkie one mogły dostać „swój” czas antenowy. Poza tym – nie oszukujmy się – każdy twórca (a dla mnie redaktor czy dziennikarz radiowy to jest swoisty twórca – swojej narracji, swojego klimatu muzycznego etc.) – jest indywidualnością, i wszystkie te indywidualności nie mogłyby funkcjonować pod jednym dachem bezkonfliktowo. Tak się nie da – bo czas antenowy nie jest z gumy, bo jako ludzie zawsze mamy swoje sympatie i antypatie, poglądy i przekonania. I preferencje. No i chęć bycia „gwiazdą”, primus inter pares, bycia punktem odniesienia, filarem etc. My (ja) – słuchacze tego na ogół nie widzimy i nie słyszymy – i tak powinno zostać. Z jakiejś przyczyny idąc do teatru oglądamy to, co się dzieje na scenie, a nie za kulisami. Kurtyna czasem jest potrzeba, a dwa teatry dają szansę większej liczbie gwiazd. I służą jako wentyl bezpieczeństwa.
Przed napisaniem tego posta myślałem, żeby wylistować audycje, które lubię „bardziej” i zrobić swoiste porównanie – kto wygrywa w takiej kategorii, a kto w innej. Ale nie wiem, czy chcę – bo nie chciałbym urazić tych, którzy się w moim subiektywnym rankingu nie znajdą, lub „przegrają” z równolegle grającą „konkurencją”. Szczegóły zostawię to więc dla siebie, ale kilka „plusów” i „minusów” wymienię.
Przewagi „Trójki” (na sierpień 2020)
- Techniczna. Jednak antena nie-cyfrowa (FM) daje przewagę – w samochodzie (tak, wiem, technologia Bluetooth pomaga zniwelować brak bycia radiem tradycyjnym, ale to jednak jest ograniczenie, zwłaszcza poza miastem), w domu (nie blokuje telefonu), w miejscach, gdzie nie ma zasięgu. Poza tym – przynajmniej mi – żadna z aplikacji, jakie próbowałem, nie działa płynnie, bez „cięcia się” etc.
- Programowa (cz. 1). Audycje (i serwisy) sportowe – tak wiem, nie każdy słucha „3 Strony Medalu” i interesuje się sportem, ale dla mnie to jednak jest przewaga, jaką PR3 w tej chwili ma. I tyle. Plus audycje ekonomiczne (codzienne o 9:30 i piątkowa „Winiem i ma”).
- Instytucjonalna. Chyba jednak wciąż większa siła tradycji i przewagi instytucjonalnej – po smutnym okresie sprzed kilku miesięcy, gdy serwisy informacyjne były z nadania, gdy audycje – np. wywiady z politykami, prowadzili ludzie, którzy tego nie powinni robić (oszczędzę nazwiska), to jednak obecnie (skutek zmiany dyrekcji i tego, że przynajmniej na razie władza trzyma się z dala od Trójki mając w pamięci powszechną reakcję na chamskie decyzje podejmowane przed przesileniem w radiu po anulowaniu listy) niektóre programy i prowadzący wygrywają moją uwagę. W Trójce jest wciąż masa ludzi wyjątkowych na antenie (tu odnoszę się do zarzutu, jaki słyszałem często od znajomych – że „w Trójce już chyba nikt nie został”) – proponuję choćby posłuchać audycji porannych (red. Marcel jest niezrównany i kropka), proponuję posłuchać audycji muzycznych red. Barona (klasa, klasa, klasa), po przerwie wróciły audycje międzynarodowe (red. Michał Żakowski niewątpliwie dostał przestrzeń do zagospodarowania po absolutnym błędzie, jakim były nieprzedłużenie kontraktu z red. Dariuszem Rosiakiem – o czym osobno; jest red. Ernest Zozuń). No i sieć korespondentów (np. red. Wałkuski!).
- Programowa (cz. 2). RDNŚ nie ma audycji po 22:00 (leci muzyka) – Trójka nadaje 24h. Plus w RDNŚ w niedzielę audycje zaczynają się od 10 rano. [Czytałem, że jest to spowodowane ograniczeniami finansowymi, ale (przepraszam twórców RDNŚ) nie kupuję tej wersji. Na funkcjonowanie radia (według pierwszych szacunków) miało starczyć 250 tys. zł, jest dużo więcej (i bardzo dobrze!), są młode talenty, które właśnie wtedy mogłyby się wykazać (nie mówię o nadawaniu przez non-stop, ale np. do północy), a pewnie nie kosztowałoby to tyle, co sięgnięcie po uznanych już redaktorów. ZAIKSy i tak trzeba płacić, bo między 22 a 6 rano leci muzyka, więc co za problem posadzić młodego redaktora/redaktorkę za mikrofonem i dać mu nieopierzonego realizatora i wydawcę, również do nauki (w tym: na błędach)? Niech będzie „Nocny/próbny lot”.]
Przewagi Radia Nowy Świat
- Brak reklam. To jest bezdyskusyjnie osiągnięcie – fakt, że nie muszę słuchać, co u Janusza i Grażyny, Tytusa czy informacji o tym, że jakiś pan ma gazy po zjedzeniu bodajże gołąbków jest super. Płacę za to (jako patron) i cieszę się, że mogę posłuchać np. jeden utwór więcej. I da się – i to w radiu niepublicznym, pozbawionym abonamentu etc. Jeden plus dodatkowy – słuchając i czekając na dwie równorzędne audycje (bo tak się zdarza) – czasem wygrywa (przynajmniej na początku) RDNŚ, bo nie chcę czekać, aż skończą się reklamy i „autopromocje” w PR3.
- Siła świeżości – przynajmniej na razie, są tam audycje nowe, które mnie intrygują i naprawdę cieszą (np. audycja poświęcona muzyce frankofońskiej w niedzielę po południu). Fajnie byłoby mieć muzykę np. rosyjską (albo „wschodniosłowiańską” – ukraińską i białoruską również), bałkańską etc. Ale pewnie przyjdzie na to czas (może być po 23:00?).
- Część audycji jest „lepsza”, niż w PR3 (Badafonia, Napiór w eterze, audycja p. A. Poniedzielskiego – audycje praktyków/artystów), więc siłą rzeczy one również sprawiają, że wybieram je „bardziej”, niż inne. Ale wiele jest „równorzędnych” lub (w mojej osobistej hierarchii) mniej atrakcyjnych. Kwestia preferencji.
- Nie ma polityków, a są komentatorzy i eksperci. To chyba nie wymaga rozwinięcia.
Generalnie stwierdzam, że moje „preferencje” (tak wiem, miałem nie pisać, ale nie mogę sie powstrzymać przed „high level overview”) po miesiącu są mniej więcej takie:
- W tygodniu audycje poranne to jednak Trójka. Nie słuchałem jeszcze red. Orłosia w RDNŚ, ale poprzeczka postawiona przez red. Łukawskiego jest bardzo, bardzo wysoko. W piątek – poranna jest jednak Manna (jak „za dawnych czasów”, szkoda, że nie ma jednak Drakuli na początek – chyba, że przegapiam), choć po 9 przełączam na audycję „Winien i ma”.
- Przedpołudnia w tygodniu to jednak przewaga Trójki również (nie wiem, czy audycja „Byle do 13” się utrzyma w ramówce, dla mnie miks prowadzących (np. dziś Kotek i Kołek) jest dobry). Ale mimo to kibicuję „Próbnym lotom”, muszę jeszcze posłuchać red. Niebudka (o, właśnie leci rozmowa z red. Markiem Niedźwiedzkim).
- Popołudnia w tygodniu – tu albo-albo. Na zmianę – red. Patrycjusz Wyżga (PR3) i red. Michał Porycki (RDNŚ), na szczęście już nie mówiący „małpka”.
- Wieczory w tygodniu – tu zależy, jaka audycja, w jaki dzień (zarówno muzyczne, jak i dyskusje po 21).
- Weekendy – tu jest piękny miks –w sobotę rano Jose Torres (RDNŚ), potem płynnie red. Cejrowski (PR3). A potem – to już zależy (ale od 15 jest audycja „Świat i ludzie” w PR3, potem „Trójkowo – filmowo”). Niedziela to jest niemal w całości RDNŚ (Blondynka w Trójce – tego nie umiem zaakceptować, zresztą konkurencją jest red. Mann, więc, ten, tego…), te niedzielne audycje są naprawdę perełkowe w RDNŚ. I trudno się przełączyć, bo nie ma reklam.
Ale – nie wspomniałem jeszcze o samodzielnych podcastach – i np. dla mnie „Raport o stanie świata” to jest dla mnie naprawdę wygrany tego całego zamieszania w pierwszej połowie roku. To, co osiągnął red. Rosiak i spółka to jest mistrzostwo świata. Ale o tym i o innych podcastach, które zagościły w moim sercu (i uszach), napiszę już osobno. Czas posłuchać radia.